Choć bym nawet chciała słuchać już nie mogę:
Entuzjazm mój dzisiejszy osiągnął podłogę
I już podnieść się
nie chce. Cóż na to poradzę?
Tyłek mój z rezygnacją na krzesło posadzę
I spróbuję wysiedzieć nie kurwiąc sobie pod nosem,
I nie mówiąc co chwila „Mój Boże!” do siebie półgłosem.
Pomysł to raczej marny: osiem godzin bez przerwy,
Chyba by po czymś takim każdemu puściły nerwy
Lub by się chociaż znudził, mimo najlepszych chęci.
Och, roczniki potomne miejcie nas w swej pamięci
I płaczcie od czasu do czasu nad naszą i Waszą niedolą,
I wierzcie, że mądre umysły do końca studiów wydolą.
________________________________
Resztkami sił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz